Obserwatorzy

sobota, 9 grudnia 2017

Tak zwyczajnie tęsknię...

Szczerze tęsknię za krajobrazem bez supermarketów.
Pewnie niektórzy koszmarnie się oburzą, bo to przecież takie ułatwienie, tyle okazji na super deal zakupowy ;)
Może to dlatego, że ja dość mocno antyzakupowa jestem. Włóczenie się po galeriach handlowych bardziej mnie męczy, niż kręci, a marketowe zakupy wkurzają często swoimi technikami marketingowej manipulacji. Mój Irek wie najlepiej jak się czuję, kiedy po wejściu do Lidla okazuje się, że wszystko poprzestawiano z prawej na lewo i znowu trzeba szukać gdzie cukier, pasta do zębów, czy cokolwiek innego. Wszystko po to, żeby człowiek dotarł do półek, których normalnie nie odwiedza i kupił coś jeszcze, bo a nuż się przyda. Nie lubię na nowo przyzwyczajać się do rozkładu sklepowego , bo i tak jak tam idę, to wiem po co, a szukanie wszystkiego zabiera mój czas. Śmieszą mnie też wszystkie ściemy sklepowe jak te bananki bio, że niby super zdrowe, albo mini marchewki tak naprawdę strugane z tych w normalnym rozmiarze, za to droższe dużo, bo klient ma myśleć, że to takie młodziutkie i wyższej jakości. Bananki bio tak samo wypastowane są chemią konserwującą jak te nie bio, bo inaczej dojechałyby do nas w formie brunatnej papki, a nie takie ślicznie żółciutkie.
Nie lubię ściemy i już. Wolę małe sklepiki gdzie ktoś walczy o byt prawdą i jakością. Takie osiedlowe sklepiki, wędliny u Pani Iwonki, która zawsze prawdę mówiła, co smaczne, a w co lepiej nie inwestować, warzywniak na ryneczku, gdzie miło było chociaż w paru zdaniach o życiu pogadać między ważeniem naprawdę pysznych ziemniaków i pomidorów malinowych, co prawdziwymi pomidorami były. Po jogurty latałam do pana, co  szerokim uśmiechem pozdrawiał i słowami "Witaj dobra wróżko!" Było miło. W małych sklepikach człowiek miał też mniej potrzeb. Supermarkety prowokują do wrzucania w koszyk rzeczy, które potrzebne wcale nie są i często gęsto i tak w kontenerze na odpady lądują.
Lada moment trzeba będzie jednak ruszyć po świąteczne sprawunki i przebrnąć przez tłumy ludzi w mało świątecznym, za to bojowym nastroju. Muszę to jakoś sprytnie rozłożyć w czasie i przede wszystkim zapas meliski sobie przygotować ;)
U mnie tradycyjnie produkcja i sprzedaż detaliczna, manufakturowa . Wolna od korporacyjnych zwyczajów robię ile mogę i tak, żeby mieć z tego przyjemność. Do świąt jeszcze ciut zamówień zostało, ostatnie dni rezerwuję dla siebie na sprzątanie, uszek lepienie i budowanie nastroju.
A jak tam u Was przygotowania w toku?
Buziaki zasyłam i zdjęć w klimacie świątecznym wrzucam parę. Na bieżąco chyba więcej mnie na instagramie, więc kto chętny do odwiedzin, to zapraszam serdecznie :  COTTONI instagram

Pozdrawiam i ściskam
Wasza A.